Otwarta z końcem września w Wielbarku na Mazurach największa w Polsce fabryka mebli spółki Swedwood (należącej do koncernu Ikea) będzie rocznie potrzebować 250 tys. m sześc. drewna. W sąsiedniej gminie pracę rozpoczął tartak koncernu Stora Enso przerabiający rocznie 50 tys. m sześc. Obie firmy kupują drewno w olsztyńskiej i białostockiej Dyrekcji Lasów Państwowych.
– W minionym roku w Wielbarku ruszył tartak na potrzeby fabryki Ikei. Drewno, które on przerabia, zostało zabrane z puli lokalnych tartaków – tłumaczy Sławomir Mątwicki, prezes Stowarzyszenia Tartaków Warmii i Mazur.
Dlatego w tym roku wiele firm ma kłopoty z przetrwaniem. Część nawet wstrzymała produkcję, choć w lasach jest nadmiar drewna, bo jego cena jest najwyższa w Europie.
– Obawiam się, że nawet jeżeli cena spadnie, to zakłady nie uruchomią produkcji. Przetarcie drewna w małym tartaku to koszt 100 – 150 zł/m sześć. Wielki tartak robi to za 10 zł, bo jest zmechanizowany i wyposażony w najnowocześniejsze urządzenia – dodaje Sławomir Mątwicki.
Wtóruje mu Bogdan Czemko, dyrektor biura Polskiej Izby Gospodarczej Przemysłu Drzewnego. – Docierają do nas sygnały, że duże koncerny kupują w Lasach Państwowych lepsze gatunkowo drewno, niż te oferowane lokalnym tartakom. Takie drewno pozwala na lepsze wykorzystanie w produkcji i jednocześnie mniej jest odpadu.
– Nasza umowa z Lasami Państwowymi zapewnia nam rocznie 150 tys. m sześc. drewna z dyrekcji białostockiej i 100 tys. z olsztyńskiej – mówi Marek Wróblewski, członek zarządu Swedwood Poland sp. z o.o.
Tartak tej firmy kosztował 70 mln zł, a fabryka mebli 300 mln. – Zatrudnimy pół tysiąca ludzi. Takie inwestycje to nie zagrożenie, ale szansa dla lokalnych firm. Wokół Wielbarka powstanie sieć kooperantów, którzy tylko skorzystają na współpracy z nami – broni się Wróblewski.
Podobnie uważa Robert Motała ze Stora Enso. – W tym regionie zasoby drewna są bardzo duże i starczy go dla wszystkich – przekonuje.
Andrzej Gołębiewski, wicedyrektor ds. gospodarki leśnej w Regionalnej Dyrekcji LP w Białymstoku, przyznaje, że jeżeli wszystkie firmy drzewne z regionu nagle zechcą kupić drewno, to surowca na pewno nie starczy.
– Rocznie na naszym terenie pozyskujemy 2,8 mln m sześc. drewna. W minionym roku popyt przewyższał podaż, w tym roku jest odwrotnie. O tym, co będzie w przyszłym, zdecyduje rynek. Obecnie dopracowywane są nowe zasady sprzedaży. Podstawowym kryterium ma być proponowana cena, a warunki zakupu jednakowe dla wszystkich chętnych – podkreśla Gołębiewski.
Iwona Trusewicz - Rzeczpospolita